Chcieli ją pochować w cudzym grobie...
Pani Irena Tomczak (+54 l.) cieszyła się dobrym zdrowiem przez całe życie. Gdy dowiedziała się, że ma złośliwy nowotwór, cała rodzina bardzo to przeźyła. Wszyscy wierzyli, że uda się go zwalczyć. Jednak wcześniej pani Irena dostała wylewu. Rodzina do ostatnich chwil opiekowała się nią w domu...
Formalności związane z pochówkiem zostały załatwione bez problemu. Rodzina chciała wybrać miejsce na cmentarzu blisko syna pani Ireny.
Proboszcz zajrzał w księgi i znalazł niedaleko wolne miejsce. Pani Marzena nie podejrzewała, że w dniu pogrzebu może spotkać ją kolejny cios. Po nabożeństwie pogrzebowym rodzina przeszła na cmentarz do kaplicy, w której odprawiono ostatnie pożegnanie.
Wtedy córka pani Ireny dowiedziała się od grabarza, że... nie mogą pochować ciała jej mamy, bo grób jest wykopany nie w tym miejscu. – Kolana się pode mną ugięły. Nie dość, że był to dla nas okropnie ciężki dzień, to jeszcze w spokoju nie mogliśmy pożegnać mamy – mówi pani Marzena.
Okazało się, że proboszcz się pomylił i nakazał grabarzom kopać w miejscu, które było już wykupione! Prawdziwe miejsce spoczynku pani Ireny jest trzy kwatery dalej. Gdy trumna została postawiona na deskach nad dołem, zebrani położyli kwiaty i się rozeszli. Bo trumny nie można było opuścić.
Grabarze więc zabrali trumnę i postawili ją na środku ścieżki przykrywając plandeką. I wówczas, ku zdumieniu żałobników, grabarze zaczęli zakopywać dół, zamiast jak najszybciej wykopać ten na właściwej kwaterze! Tego było za wiele. – Nakazałam przeniesienie mamy do kaplicy na czas, kiedy nie zostanie wykopany grób – mówi rozgoryczona.
Przez feralną pomyłkę pogrzeb, który zaczął się o godz. 11, skończył się aż siedem godzin później, gdy niemal wszyscy żałobnicy, poza najbliższą rodziną, opuścili cmentarz.
źródłó:fakt.pl
« powrót