Zmielony przez maszynę do mięsa
Błażej pracował w zakładzie mięsnym zaledwie od sierpnia. Choć praca była ciężka, a pensja nie powalała, nie narzekał. W małym miasteczku trudno o jakąkolwiek posadę. Tamtego dnia szedł na pierwszą zmianę. Wstał około godz. 3 nad ranem.– Na odchodne powiedział, że ma wielką ochotę na kokosanki – opowiada Magda. – Tak lubiłam dla niego pichcić – łzy same napływają jej do oczu. – Upiekłam mu ciasteczka i czekałam, aż wróci do domu.
Zaniepokoiła się, kiedy nie zadzwonił. Podczas przerwy zawsze kontaktował się z narzeczoną. – Pomyślałam, że ma dużo pracy. Wysłałam mu zaczepną wiadomość: „Żyjesz?”. Nie odpowiedział – dziewczyna chowa twarz w dłoniach. – Chwilę potem zobaczyłam w drzwiach rodziców Błażeja. Ich oczy... Boże! Oni nie musieli nic mówić. Wiedziałam, że stało się coś strasznego!
Nie wiadomo, jak doszło do tragedii, bo w pomieszczeniu, w którym pracował Błażej, nikogo oprócz niego nie było. Około 6.25 wielka maszyna krojąca mięso wciągnęła rękę chłopaka. Olbrzymie noże zmiażdżyły jego ciało.
– Nie mogę o tym myśleć! – rozpacza Magda. – Niedawno się zaręczyliśmy, mieliśmy tyle wspólnych planów: ślub, dzieci... Już nawet wybraliśmy imię dla córeczki. Nadzieja – uśmiecha się, choć z jej oczu płyną łzy. – A teraz wybieram mu spodnie i marynarkę do trumny. Tylko tyle mogę dla niego zrobić.
Przyczyny tragedii bada prokuratura. – Ze wstępnych ustaleń wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek. Mężczyzna został wciągnięty przez maszynę – wyjaśnia Zbigniew Przysiężny, prokurator rejonowy w Miliczu. – Prowadzimy dochodzenie także pod kątem naruszenia praw pracowniczych.
« powrót