Zwyrodniały gwałciciel złapany
Spodobała mu się śliczna studentka, więc ją postanowił zgwałcić. Nie wyszło, to ją zabił, a zwłoki wywiózł na taczce - ustalili śledczy. Marek Z. (36 l.), sprzątacz z przydworcowego baru myślał, że nigdy nie wpadnie w ręce sprawiedliwości. Pomylił się. Został zatrzymany po 4 latach od popełnienia zbrodni. Przyznał się do swoich czynów. Właśnie stanął przed sądemJoasia Surowiecka (†20 l.) była śliczną dziewczyną. Studiowała na I roku Górnośląskiej Wyższej Szkoły Handlowej w Katowicach. 7 czerwca 2006 roku wyszła z domu w Czechowicach-Dziedzicach. Było parę minut po godz. 8 kiedy dochodziła do stacji kolejowej w Goczałkowicach, by stamtąd dojechać na egzamin.
Nigdy na niego nie dotarła. Na drodze spotkała swojego kata. Marek Z. zatrudniony w pobliskim barze jako sprzątacz zobaczył ładną studentkę i postanowił ją zgwałcić. Zaszedł Joasię od tyłu i pociągnął do siebie. Oboje spadli ze skarpy kolejowej. Tam dziewczyna próbowała się bronić i wzywała pomocy, ale w pobliżu nikogo nie było. Marek Z. w końcu w złości złapał kamień i roztrzaskał nim głowę Joasi.
Gdy studentka już nie żyła, zabrał jej komórkę, a ciało przykrył liśćmi. Wrócił na miejsce zbrodni w nocy. Rozebrał Joasię, zapakował jej zwłoki do worków i wywiózł taczką w ustronne miejsce. Jak ustalili śledczy, chciał dziewczynę w końcu zgwałcić, ale krew na twarzy Joanny sprawiła, że stracił ochotę.
Przez tyle lat morderca cieszył się wolnością, żył zaledwie 2 km od domu swojej ofiary. Ba, rodzicom Asi, którzy pytali o córkę w barze przy dworcu, spojrzał w twarze i z zimną krwią oznajmił, że nic nie widział.
Zrozpaczeni rodzice tyle lat mieli nadzieję, że odnajdą Asię żywą, ale niestety. - We wrześniu ubiegłego roku znowu poszliśmy na policję, by przypomnieć, że mają ponownie sprawdzić czy telefon Asi się gdzieś nie logował. I proszę, po 4 latach stał się cud. Okazało się, że telefon jest aktywny od 2 miesięcy – mówi Kazimierz Surowiecki (50 l.), tata studentki.
Marek Z., który 2 lata temu się ożenił i został ojcem podarował komórkę swojej ofiary własnej żonie. Kobieta nieświadoma zbrodni zaczęła jej używać. Tak trafiono do kata. Morderca przyznał się do zbrodni, próby gwałtu, wskazał też, gdzie zakopał ciało dziewczyny. Przed sądem w Katowicach nie ma już jednak śmiałości spojrzeć w oczy rodzinie Asi. – Czekamy na karę dożywocia, chociaż ona i tak jest za niska dla tego mordercy – mówi Irena (47 l.), mama Joasi, która wraz z mężem i córką Anetą (22 l.) występują w procesie jako oskarżyciele posiłkowi.
« powrót