Zgon na przystanku
Kompletna znieczulica czy skrajna głupota? A może jedno i drugie! Ciało 60-letniego mężczyzny przez godzinę leżało porzucone przez służby na przystanku autobusowym we Wrocławiu. Starszy pan prawdopodobnie dostał zawału i zmarł na przystanku. A służby, które tam się zjawiły stwierdziły zgon i... zostawiły ciało w foliowym worku dokładnie w miejscu, gdzie pasażerowie wsiadają i wysiadają z autobusów! Ludzie musieli przeskakiwać nad zwłokami zmarłegoZdjęcia z tej makabrycznej historii przysłała do nas Czytelniczka. Była oburzona faktem, że nikt nie zareagował na takie potraktowanie zwłok w dzielnicy Psie Pole. Przez kilka dni sprawdzaliśmy, co wydarzyło się na tym przystanku. Okazuje się, że starszy mężczyzna zasłabł i upadł. Ktoś z czekających na autobus wezwał pogotowie i policję. I wtedy się zaczęło...
Ratownicy medyczni stwierdzili zgon z przyczyn naturalnych, więc nie wezwano prokuratora. Policja, która także była na miejscu, przyjęła protokół lekarzy. Ale potem odjechała, zostawiając zwłoki w białym worku na środku przystanku. Policjanci nie odgrodzili nawet ciała taśmą, nie powiadomili też MPK, by kierowcy autobusów zatrzymywali się gdzieś dalej w zatoczce.
Przez blisko 60 minut pasażerowie, którzy w tym miejscu wysiadali lub wsiadali do autobusu musieli przechodzić obok zwłok mężczyzny. „To był jakiś horror. Jak można było w ogóle dopuścić do takiej sytuacji?” - pisała do nas oburzona czytelniczka.
Co na to wrocławska policja? Uważa, że ani prawo, ani procedury nie zostały złamane. - Policja nie ma obowiązku przenoszenia zwłok. Wszystkie formalności z pracownikami pogotowia ratunkowego zostały dopełnione. Na miejscu zaś była żona denata – mówi jakby nigdy nic Wojciech Wybraniec (39 l.) z Komendy Wojewódzkiej Policji. Ale przecież policjanci to też ludzie. Mogli zwyczajnie poczekać na firmę pogrzebową i odgrodzić taśmą miejsce, w którym leżały zwłoki. Jak można zostawić ciało człowieka i zrozpaczoną wdowę na środku ulicy i po prostu odjechać?
« powrót