Po wizycie u dentysty rozpoczął się dramat
Zdrowy, pełny życia 23-latek zmarł w ogromnych męczarniach. Zaatakowała go groźna i tajemnicza infekcja. Dlaczego zmarł Paweł Cerek? Rodzina jest przekonana, że mężczyzna skonał, gdyż bakterią zarazili go lekarze. Czy doszło do tego w gabinecie dentystycznym? A może miało to miejsce w szpitalu, do którego potem trafił? Na te pytania próbują odpowiedzieć śledczy Nic nie wskazywało, że rutynowa wizyta w gabinecie stomatologicznym zakończy się dla Pawła Cereka (†23 l.) straszliwą agonią i śmiercią! Ubytków było niewiele. Jeden ząb do zaplombowania, drugi do leczenia kanałowego. A po trzech tygodniach mężczyzna nie żył!
– Syn wrócił do domu i po kilku godzinach rozpoczął się jego dramat – relacjonuje Krystyna Nowak (59 l.), matka zmarłego, która w rozpaczy obwinia dentystów o śmierć syna. – Wysoka gorączka i nieopisane bóle, nie mogłam nic na to poradzić!
Matka zabrała syna do miejskiego szpitala im. Narutowicza. Z jej relacji wynika, że tam odmówiono im pomocy i odesłano do dentystki, która zajmowała się Pawłem. Ta prześwietliła mu zęby i wykonała prosty zabieg wiercenia. Chłopak jednak nadal cierpiał.
Po 7 dniach tak spuchł, że aż pod jego oczami pojawiły się sińce. Zdesperowana matka zadzwoniła do dentystki. Ta osobiście, prywatnym samochodem przyjechała po Pawła i zabrała go do kliniki. Dentystka w swoim gabinecie wykonała zabieg rozcięcia dziąsła pod górną wargą. Przywiozła chłopca do domu, przepisała mu antybiotyki.
Koszmar chłopaka jednak się nie skończył! Wręcz przeciwnie! Paweł Cerek wymiotował i pluł krwią oraz ropą. Każda interwencja wezwanej przez matkę karetki kończyła się oskarżeniem jej o histeryzowanie. Jeden z lekarzy kazał odstawić antybiotyki, w zamian zaproponował węgiel i siemię lniane.
- Mój synek cierpiał, a nikt nie chciał mi pomóc - żali się zrozpaczona matka, Krystyna Nowak (59 l.). - Podczas swej ostatniej kąpieli zemdlał w wannie, majaczył - "Kocham Cię mamusiu i dziękuję za wszystko." Czuł, że odchodzi! - matka opisuje ostatnie dni agonii syna.
Paweł mdlał, pluł pianą, a na jego ciele pojawiały się dziwne plamy. Dopiero wtedy zabrano go do szpitala. Tam zmarł. Lekarze twierdzą, że nigdy nie mieli do czynienia z takim wirusem. Pracownicy gabinetu dentystycznego, z którymi rozmawialiśmy, nie widzą związku między śmiercią 23-latka, a wykonanym u nich zabiegiem. Matka skierowała jednak sprawę do prokuratury. Śledczy rozpoczęli śledztwo, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności tragedii.
- Czekamy na wyniki sekcji zwłok. Wszczęto postępowanie o nieumyślne spowodowanie śmierci - mówi Bogusława Marcinkowska, z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
« powrót
