Zadźgał żonę
Niedawno obchodzili 50. rocznicę ślubu. Był medal, kwiaty i gratulacje od prezydenta. I zaraz potem doszło do ogromnej tragedii. Henryk D. (79 l.) chwycił za nóż i zadał kilka ciosów swojej żonie. Niestety, były śmiertelne. Małżonkowie od lat mieszkali na spokojnym osiedlu domków jednorodzinnych w Białymstoku. Na co dzień uprawiali ogródek, chodzili na spacery, odwiedzali znajomych. W „bliźniaku” obok osiedliła się ich córka z mężem. Henryk D. i Maria D. przeżyli ze sobą wiele wspaniałych chwil. Niedawno świętowali złote gody razem z całą rodziną. Wydawało się, że będą szczęśliwi do końca życia.
Wszystko skończyło się, kiedy Henryk D. zaczął chorować. Zamknął się w sobie, przestał być towarzyski. Leczył się u neurologa. Brał leki.
Co się stało tego feralnego dnia? Mógł o nich zapomnieć lub wziąć za dużo.
Chwycił nóż i ugodził swoją żonę. Kobietę odnalazł jej zięć. Jej zwłoki leżały bezwładnie na podłodze. Zięć łudził się, że teściowa jeszcze żyje. Dlatego oprócz policji wezwał pogotowie. Niestety, lekarz stwierdził zgon. Chwilę później zatrzymano Henryka D.
– Usłyszał już zarzut zabójstwa – mówi Marek Winnicki, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. – Wystąpiliśmy też do sądu o trzymiesięczny areszt. Mężczyźnie grozi nawet dożywocie.
« powrót
