25-latek zmarł, bo lekarz nie przyjął go do szpitala
Bezmyślna decyzja lekarza spowodowała tragedię. Młody mężczyzna zmarł po tym, jak lekarz ze szpitalnego oddziału ratunkowego we Wrocławiu nie przyjął go na leczenie. Karetka musiała zawieźć umierającego 25-latka do innego szpitala, tracąc bezcenny czas, który może pozwoliłby go uratować. Lekarze z innej placówki nie mogli już pomóc pacjentowi.
Rodzina Damiana W. jest zrozpaczona. – Zastanawiamy się, czy jeśli dotarłby wcześniej do szpitala, mógłby żyć – żali się mama zmarłego Dorota Wąsek.
Damian 7 maja wrócił do domu z kwiatami. Przeprosił żonę i poszedł do
łazienki. Kiedy długo z niej nie wychodził, kobieta podeszła do drzwi.
Były zamknięte. Przez szybę zobaczyła, jak mąż bierze pasek i wiesza się
na nim. Płakała, krzyczała, ale to nie pomogło. On nie odezwał się
słowem. Z pomocą sąsiada wyważyła drzwi. Zaczęła reanimację. Chwilę
później przyjechała karetka.
Jak udało nam się ustalić, prawdopodobnie kierowca od dyspozytora
usłyszał, że ma jechać do Szpitala Wojskowego. Jednak Akademicki Szpital
Kliniczny był bliżej. Liczyła się każda minuta, więc podjechał tam na
SOR.
Ale lekarz dyżurujący powiedział, że nie przyjmie pacjenta. Rozpoczęła
się kłótnia. Doktor pozostał nieugięty. Odesłał chorego. Kierowca
pojechał do szpitala wojskowego. Tam po kilku godzinach mężczyzna zmarł
nad ranem 8 maja. Sprawę bada prokuratura.
Pracownicy szpitala, do którego trafił niedoszły samobójca złożyli
doniesienie do prokuratury. – Zdaniem lekarzy ze szpitala wojskowego
zawiniła gra na zwłokę – mówi Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury
Okręgowej we Wrocławiu. Lekarz, który postanowił odesłać pacjenta został
odsunięty od dyżurów. Otrzymał też wypowiedzenie z pracy. źródło: Onet.pl
« powrót